文章

Dzieci Gorszego Boga - Slums Attack-歌词

Dzieci Gorszego Boga - Slums Attack

Co bę dzie z naszym krajem wie tylko jeden bó g

Wszę dzie gdzie nie spojrzę widzę pierdolony wyzysk

Pod tym samym sklepem ta sama brygada kryzys

Ofiary prl'u jak tu ż yć w kapitaliź mie

Któ ry nie daje szans ludziom cierpią cym za ojczyznę

Nie ma tu ró wnoś ci klasa oparta na krzywdzie

Tu gdzie każ dy jest nę dzarzem a polityk ma to w piź dzie

Szczerze nie wierzę w drugą irlandię premierze

Bo wybrał em na zasadzie mniejszego zł a przecież

Ci ludzie któ rych mijam na chodnikach spotykam

Grzebią cych po ś mietnikach czy to już ta ameryka

Czasu wielkiego kryzysu ł atwo skarż yć was rzą dzą cych

Ile jeszcze bę dę sł uchał o wysił kach bezowocnych

Zasił kach ś mierć wzbudzają cych rozpaczy samotnych matek

Cierpią cych niedostatek dzieciak przenika w półś wiatek

Zapierdala skró tem bo nie wierzy w cuda panie

Bo jeś li nie ukradnie to niczego nie dostanie

I na próż ne wychowanie ż e nie godzi się tak robić

Dzieciak z pokolenia x nie ma szans dzisiaj zarobić

Narasta frustracja przestę pczość wzrasta

Potem wina spada na nas za prawdę o tych miastach

Mó j komentarz rzecz jasna to zapalnik pod tę bombę

Któ rą ty razem z rzą dem formował eś panie poś le

Nic sie nie zmienił o powiedz na co mamy czekać

Wiesz czym jest drakoń ska dieta spytaj bezdomnego czł eka

Znó w podwyż ki na lekach student pracy dziś nie znajdzie

Chł opak jedzie na zmywak a dziewczyna gna po bandzie

Obcią gają c ci w hotelu opł aconych zł ych podatkó w

Już mam dosyć tego gó wna patrzeć na tę polskę bratku

Komuna kapitalizm wiemy nie ma co się ż alić

Ile ż eś my zbudowali ile z tego nam zabrali

Ile sprzedali sprzeniewierzyli

W imię wł asnych wartoś ci naszym kosztem syfilis

Panie widzisz I nie grzmisz gdzie zapomoga

Brak szans na przeż ycie dla dzieci gorszego boga

Nie o taką polskę każ dy z nas walczył zobacz

Nikogo nie obchodzi twó j los czas wegetować

Zapalam ś wiecę ł apie odpowiedni nastró j

By napisać ten track po to byś miał dobry nastuk

Lata wstecz przy ogarku rychu tworzy w hoł dzie miastu

Bez prą du akustycznie gotó w ś wiat zdobywać masztu

Reminescencyjny klimat nie wyolbrzymiam

Nic nie ubarwiam rap nie padlina

Któ rą wtedy ż em się ż ywił gotó w na ś mierć jak biggy

Przeż ył em to cie dziwi nie miał em nic do tracenia

Był o mi wszystko jedno nie to co teraz

Osią gnął em znacznie wię cej niż chciał em dziś mam dylemat

Czy należ y mi się ż ycie o jakim mogł em ś nić

Ja powracam do tych dni w któ rych nie znaczył em nic

Zupeł nie nic dla takich gostkó w jak ty

Teraz zajeż dzają witę bo nie wiedzą czym jest wstyd

Miał em beznadziejny byt lecz ma wiara nie ustał a

Za dzieciaka mnie ratował jeszcze krasnal hał abał a

Chwilę póź niej był a chał a zł ego ż ycia pochwał a

Bez szans na lepsze jutro nie ustawał em w dział aniach

Bó jki pod sklepem tu każ dy klepał biedę

Dzieliś my się ochł apem a nie rzadko też kotletem

Czech umiał metę I eda był a bieda

Lecz klimat tego ż ycia do dziś został w naszych sercach

Dziś stać mnie na merca chcesz nazywaj komercja

Wciąż reprezentuje biedę a ty dupku się nie zesraj

Komuna kapitalizm wiemy nie ma co się ż alić

Ile ż eś my zbudowali ile z tego nam zabrali

Ile sprzedali sprzeniewierzyli

W imię wł asnych wartoś ci naszym kosztem syfilis

Panie widzisz I nie grzmisz gdzie zapomoga

Brak szans na przeż ycie dla dzieci gorszego boga

Nie o taką polskę każ dy z nas walczył zobacz

Nikogo nie obchodzi twó j los czas wegetować

版权所有©四级英语单词   网站地图 陇ICP备2023000160号-4